Krzysztof J. Wojtas Krzysztof J. Wojtas
318
BLOG

Polska: katolicko-narodowa, czy chrześcijańsko-słowiańska? (1)

Krzysztof J. Wojtas Krzysztof J. Wojtas Patriotyzm Obserwuj temat Obserwuj notkę 10

Należy jednoznacznie stwierdzić: to odrębne i przeciwne sobie koncepcje organizacyjne państwa, chociaż zwolennikom obu opcji nie można zarzucić braku pobudek patriotycznych.

 

Bez decyzji dotyczącej określenia systemowego kierunku dalszego rozwoju wszelkie zmiany częściowe, takie jak np. nadzór nad kreacją pieniądza,  czy nawet reorganizacja sądownictwa, są bezcelowe, a niekiedy nawet przeciwskuteczne. Ich efektem może być umacnianie się obecnego systemu.

 

Religie są kultywatorami idei cywilizacyjnych . W tym wypadku katolicyzm jest religią, gdy chrześcijaństwo,  to system wartości kształtujących relacje człowieka względem rzeczywistości, także, a może przede wszystkim, względem Stwórcy.

Idea Cywilizacji Katolickiej, która może być przy wnikliwej analizie, utożsamiona z Cywilizacją łacińską – niestety z konsekwencjami w postaci przemiany w Cywilizację Zachodu, oparta jest na chrześcijańskich wartościach, ale z istotnym zaznaczeniem roli św. Piotra jako depozytariusza kluczy do bram raju, czyli zbawienia. Biorąc zaś pod uwagę, że celem cywilizacyjnym jest zbawienie duszy – wszelkie wskazania św. Piotra i Jego następców są wiążące i stanowią wytyczną postępowania.

W efekcie człowiek pozbawiony jest samodzielnych decyzji w ocenie sposobu postępowania prowadzącego do zbawienia. To zaś czyni zeń poddanego prawu (zasad) stanowionemu przez Papieża jako następcy św. Piotra. Z kolei podleganie prawu likwiduje personalizm, gdyż człowiek nie jest władny do czynienia samodzielnych ocen.

Wytworzona na tej bazie doktryna katolicka ma (miała) charakter uniwersalny nawet w sytuacji, gdy inne kościoły chrześcijańskie nie uznawały prymatu Papieża, gdyż  rola św. Piotra, któremu Chrystus powierzył klucze bram raju, nie mogła być podważona, a śmierci doznają wszyscy; zmiana, czyli „nawrócenie” na katolicyzm, mogło być dokonane w ostatnim momencie życia, nawet bez wiedzy otoczenia.

Błędem doktrynalnym, sprzecznym ze słowami Chrystusa, jest uzależnienie człowieka od prawa, gdyż Jego nauka prowadziła  do wyzwolenia od grzechu, a tym jest przecież przekroczenie prawa.

Niespójność idei obrodziła dychotomią związaną z rozważaniami dotyczącymi możliwości zbawienia tych ludzi, którzy przeżyli swe życie w Prawdzie, ale nie mieli styczności z katolicyzmem; tacy, w myśl doktryny, nie mogli być zbawieni.

Z kolei zmiana doktryny poprzez rozszerzenie możliwości zbawienia spowodowała utratę uniwersalności. Efektem jest postępujący zanik dotychczasowej roli Kościoła, co wiąże się z perturbacjami dotychczasowej struktury organizacyjnej. Końcowym efektem będzie albo upadek Kościoła, albo powrót do korzeni, czyli nauki Chrystusa zawartej w Ewangelii.

 

Dalsze rozważania należy odnieść do polskiej sytuacji rozumianej w kontekście cywilizacyjnym. Tu należy zaznaczyć, że skrystalizowana forma katolickiej idei cywilizacyjnej pojawiła się w trakcie trwania Soboru Trydenckiego; wcześniej znaczna część postulowanych rozwiązań nie miała tak wyrazistej formy. Była to doktrynalna odpowiedź na protestancka reformację stanowiąc zaplecze ideowe wojen religijnych.

W Polsce (Rzeczypospolitej) współistniały różne religie, a tolerancyjna polityka władz państwa zapobiegła wojnom religijnym. Nie należy jednak pomijać umacniania pozycji poszczególnych ugrupowań. Zaliczyć można do nich przede wszystkim system edukacyjny – czyli osławione „przygotowanie kadr”. Tu Kościół Katolicki wyraźnie dominował tworząc Kolegia Jezuickie, które kształciły młodzież szlachecką, co umacniało pozycje katolicyzmu.

Stan równowagi utrzymywał się do końca XVI wieku – czasu elekcji króla Zygmunta III Wazy, który wychowany był przez jezuitów. Jego działania przyczyniły się do uzyskania przez Kościół Katolicki dominującej roli w państwie.  Ta dominująca rola instytucji życia społecznego jaką jest religia w sytuacji, gdy jej podstawy doktrynalne związane są z  odmienną ideą cywilizacyjną musiała prowadzić do erozji systemu i jego degeneracji. Powolna agonia trwała blisko 2 wieki kończąc się zamachem stanu jakim była zmiana ustroju związana z uchwaleniem Konstytucji 3 Maja.

Czy można ludzi związanych z przeprowadzeniem tej operacji oskarżać o brak patriotyzmu i kierowanie się prywatą? To nieodpowiedzialne stanowisko; coraz więcej instytucji Rzeczypospolitej działało źle. Brak było ośrodka koordynującego zwolenników wspólnoty i elementu  zdolnego do siłowego przeciwstawienia się  zakusom rozrywającym państwo – wszak idea Rzeczy Wspólnej opierała się na poświęceniu na rzecz wspólnoty jej elity jaką była szlachta – staniu na straży JEJ zasad. Ta zaś w największym stopniu uległa degeneracji.

Zmiana ustroju na monarchię konstytucyjną miała wzmocnić działania organizacyjne administracji państwa poprzez mniejszą zależność od lokalnych uzależnień możnowładców, a spajając poszczególne struktury w jedną całość. Ten typ organizacji – sterowanej centralnie, z ustalonym ośrodkiem decyzyjnym, był przy tym zgodny z ideą Cywilizacji Katolickiej, której ideowym kultywatorem był Kościół Katolicki. Jedyny szkopuł polegał na tym, że Polska traciła niezależność stając się członkiem wspólnoty katolickiej, gdzie decydentem był Papież – z racji władania dostępnością realizacyjną celu cywilizacyjnego jakim było zbawienie duszy. 

W przedstawionym toku rozumowania łatwo znajdują wytłumaczenie fakty nie bardzo rozumiane w  świetle narzuconej interpretacji historii. Mowa tu o wyrażenie zgody dla przejście „lisowczyków” na służbę Habsburgów; Rzeczpospolita traciła zainteresowanie „przyciąganiem” do siebie terenów sąsiadujących, a „lisowczycy” stanowili siłę wspierającą ten proces. Z kolei sam proces „przyciągania” jest cechą cywilizacyjną.

Podobnie sprzeczna z interesem cywilizacyjnym Rzeczypospolitej była odsiecz wiedeńska, a wcześniej też tym tropem można pójść przy wyjaśnianiu motywów powstań kozackich, w tym buntu Chmielnickiego. Ruś liczyła po prostu na bycie równoprawnym partnerem jako jeden z narodów Rzeczypospolitej, gdy koncepcja „katolicka” zakładała włączenie do wspólnoty katolickiej po nawróceniu na katolicyzm. Jako wyznawcy prawosławia Rusini byliby dyskryminowani.

Z kolei, wobec trudności w tym  procesie uzależniania, praktycznie bez możliwości realizacji, celowym z punktu widzenia rzymskiej „centrali”, było pozbycie się terenów mogących wprowadzić zamieszanie w procesie tworzenia spoistości struktury Cywilizacji Katolickiej. Stąd watykańskie naciski prowadzące do akceptacji  oderwania od Rzeczypospolitej ziem mniej związanych z Koroną – czyli rozbiorów.

Z kolei zatracenie elitarnej roli przez szlachtę, która w coraz większym stopniu koncentrowała się na utrzymaniu i rozszerzaniu swoich przywilejów, a w stopniu zanikającym skłonna była do poświęcenia na rzecz wspólnoty skutkowało coraz większym naciskiem na przenikanie do tej grupy środowisk o takim właśnie nastawieniu. Przykładem są „frankiści”, którzy rzekomo nawracając się na katolicyzm uzyskali status szlachecki. Ten trend utrzymywał się dalszych dziejach przybierając formy wzmożone  w niektórych okresach. Tyczy to wojen napoleońskich, Powstania Listopadowego, a szczególną rolę spełniając po Powstaniu Styczniowym. Kolejnym, chyba najbardziej brzemiennym w skutkach naciskiem, jest okres po II Wojnie Światowej, gdzie pojawiają się okresy pełnej władzy tej narodowości przeplatane falami jej ograniczenia.

II Rzeczpospolita to czas regresu w tych dążeniach, a nawet pewnej polonizacji tego środowiska.

Czy tę nację należy winić za wszelkie nieszczęścia jakie nas dotykają? To błędne ujęcie. Błędem jest przypisywanie specjalnych skłonności tym ludziom; oni po prostu lepiej potrafili organizować się dla osiągnięcia korzyści grupowych. Winą za nie nie można obarczać Żydów, co raczej brak definicji przynależności do elity, a to związane jest z rezygnacją z idei cywilizacyjnej. Sprzyjało temu uznanie przynależności do elity z racji „urodzenia” , a nie zasług, co kryło niedostatki cech elitarnych.

Hierarchiczna struktura Kościoła Katolickiego wobec zbliżonych zasad organizacyjnych (podobnie rozumiany personalizm), umożliwiała (i nadal to umożliwia), wchodzenie Żydów w struktury Kościoła Katolickiego, gdzie wszak łatwo zastąpić „zbawienie duszy”, zbliżonej  dla wielu interpretacji „zbawienie ciała” w postaci zaspokojenia potrzeb materialnych, które przecież nie uniemożliwiają realizacji celu pierwszego.

 

Podsumowaniem tej części rozważań jest konstatacja, że koncepcja odnowy w duchu katolicko- narodowym jest niespójna, gdyż szybko natrafia się tu na barierę w postaci „ograniczonego personalizmu”, co ZAWSZE skutkuje strukturą hierarchiczną z tendencjami totalitarnymi. Do tego pojawiło się jeszcze inne zagrożenie: Cywilizacja Żydowska, poprzez narzucenie swojej wersji „zbawienia” jako korzystanie z dostępności dóbr materialnych, stworzyła Cywilizację Zachodu w której Kościół Katolicki jest tylko elementem podporządkowanym. „Zbawienie duszy” przestało być czynnikiem nadrzędnym, a jedynie możliwością, którą można uzyskać przez podporządkowanie materializmowi Cywilizacji Zachodu przy jednoczesnym wypełnianiu zaleceń „strażnika klucza bramy nieba”. Czyli jesteśmy w potrzasku.

Końcowym efektem tej drogi rozwojowej będzie Judeopolonia; nie ma żadnych możliwości, aby w strukturze hierarchicznej przeciwstawić się „zajmowaniu” wyższych miejsc w hierarchii przez ludzi nastawionych na realizację celu grupowego. Proces można powstrzymywać, ale nie można mu zapobiec.

Potwierdzeniem tej tezy jest sytuacja w USA i UE. Jeszcze kilka lat temu dostępne były dane informujące, że około 90 % administracji USA ma pochodzenie żydowskie. Patrząc  na „kadry” UE – sytuacja jest zbliżona. A już kuriozalna np. w odniesieniu do takich postaci jak Saakashwili przerzucany na różne „fronty walki”. W Polsce nie są to aż tak ostentacyjne działania, ale pamiętam sugestie, aby na Prezydenta Polski wybrać  Brzezińskiego.

Jedyną drogą eliminacji jest zmiana systemowa, co wiąże się ze zmianą celu cywilizacyjnego. Tylko wtedy można określić cechy elitarne i stosować kryteria usuwające z elity tych, którzy cech tych nie mają.

Jeśli obecnie akceptowanym powszechnie celem pośrednim dla celu cywilizacyjnego (zbawienie), jest bogactwo, to przecież nie można sekować tych, którzy do bogactwa dążą. Że robią to w sposób sprzeczny z polskim poczuciem moralności? Zawsze można stwierdzić, że chodzi o zgodność z prawem, a nie odczuciami. A w zdobywaniu dóbr materialnych Żydzi, jako działający grupowo, mają przewagę.

członek SKPB, instruktor PZN, sternik jachtowy. 3 dzieci - dorośli. "Zaliczyłem" samotnie wycieczkę przez Kazachstan, Kirgizję, Chiny (prowincje Sinkiang, Tybet _ Kailash Kora, Quinghai, Gansu). Ostatnio, czyli od kilkudziesięciu już lat, zajmuję się porównaniami systemów filozoficznych kształtujących cywilizacje. Bazą jest myśl Konecznego, ale znacznie odbiegam od tamtych zasad. Tej tematyce, ale z naciskiem na podstawy rzeczypospolitej tworzę portal www.poczetRP.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo