Krzysztof J. Wojtas Krzysztof J. Wojtas
117
BLOG

Rzeczpospolita: wina czy grzech?

Krzysztof J. Wojtas Krzysztof J. Wojtas Społeczeństwo Obserwuj notkę 11

Postawiona kwestia wydaje się być natury religijnej. Czy rzeczywiście?

Moim zdaniem – to jedna z podstawowych kwestii filozoficznych warunkujących powstawanie społeczeństw.

Jest bowiem ważną sprawą określenie w jaki sposób ustalenia wspólnoty  mają być egzekwowane. I to jest w zasadzie oczywiste: społeczeństwa budowane od góry, czyli te kształtowane inżynierią społeczną (a na pewno narażone na działanie tej inżynierii), a więc o strukturze hierarchicznej – są oparte na grzechu.

Z kolei wspólnoty zawiązane wspólnym postanowieniem, czyli egalitarne – budują zasady wspólnoty na pojęciu winy.

 

Jak widać – różnice w podstawach ustrojowych są zasadnicze. Do tego dodać należy, że nasze rozumienie tych pojęć jest nieco różne od np. chińskiego, ale o różnicach – trochę dalej.

Zacząć wypada od określenia tych pojęć w systemie filozofii personalistycznej.

Pojęcie grzechu zostało wykształcone w judaizmie jako przekroczenie prawa. Prawa danego (?) przez Boga, a zatem nie podlegającemu dyskusji. Ponieważ jednak to prawo nie jest szczegółowe – interpretacjami sytuacyjnymi zajmowali się kapłani, a ostatnio rabini, będąc instytucja pośredniczącą. Efektem jest, że wykładnia rabinacka ma moc zbliżoną do boskiego nakazu.

Czy działania nieobjęte prawem mogą być „grzeszne”? Tu ustalono formułę, że nie jest grzechem to, czego nie obejmuje prawo. Owszem, jeśli budzi to negatywne odczucia społeczne – może zostać objęte prawem i od tego momentu przekroczenie ustaleń staje się grzechem. Jak casus przyjęto zdarzenie z życia Jakuba (Izraela), kiedy to jego najstarszy syn (Ruben) współżył z jedną z żon ojca, co wzbudziło różne obiekcje. Ponieważ zaś wcześniej kwestia nie była unormowana, uznano, że grzechem byłoby kontynuowanie współżycia po ustanowieniu prawa tego zakazującego.

 

Podsumowaniem jest stwierdzenie, że skoro następuje przekroczenie prawa, to ci, którzy stoją na jego straży, są upoważnieni do karania winnych takich zdarzeń, a także do stosowania działań prewencyjnych zapobiegających występowaniu „grzechu”, czyli przekraczania prawa.

 

Zupełnie odrębną kwestią jest pojęcie winy jako osnowy tworzenia tkanki społecznej. Prawo jest tu zespołem zasad wspólnie ustanowionych przez założycieli. Kara za ich przekroczenie, w odniesieniu do tych, którzy zasady ustalali – nie wydaje się właściwym pojęciem, gdyż może nastąpić reakcja odrzucenia wspólnoty. Zatem przestrzeganie prawa polega tu na dotrzymaniu podjętych zobowiązań pod rygorem „poczucia winy”. Można mówić, że gwarantem dotrzymania zobowiązań jest poczucie honoru.

Czy jest to więcej, czy mniej niż „grzech”? Wydaje się, że dużo więcej. Przykład może być prozaiczny: Jadąc samochodem powodujemy wypadek, w którym ktoś ucierpiał. Wypadek spowodowany nie przez nas – jesteśmy całkowicie „czyści” względem obowiązujących przepisów prawa. Jednak nawet wtedy pojawia się głos naszego sumienia: czy rzeczywiście (gdybym był bardziej skoncentrowany, bardziej przewidujący itp.), nie dałoby się wypadku uniknąć?

Poczucie winy – przekracza poczucie grzechu.

Jeśli teraz spojrzymy na tę kwestię przez pryzmat Ewangelii, to mamy tam Kazanie na Górze, w którym Chrystus, co prawda, nie odrzuca prawa żydowskiego, ale wskazuje, że wymogiem przynależności do wspólnoty (chrześcijańskiej) jest dużo więcej niż tylko podleganie temu prawu. Jeśli zatem można mówić, że poświęcenie Chrystusa wyzwoliło nas od grzechu, to oznacza, że wyzwoliło nas spod władzy pośredników – interpretatorów, ale też nałożyło wymóg samodzielnego  (personalizm) oceniania, co jest wymogiem znacznie dalej idącym niż li tylko kierowanie się literą prawa.

 

Wspomnę na koniec, że temat podejmował w jednej ze swych opowiastek Lem, który wszakże rozpatrywał problem w kategoriach grzech/błąd, co  (błąd) jest pewnym ograniczeniem dla „winy”. Niemniej samo podjęcie tematu wskazuje, że jest to problem filozoficzny.

Z kolei odmienność rozumienia pojęcia w przypadku Chin, o czym wspominałem na początku, dotyczy kwestii pośrednictwa. Jedynym pośrednikiem między światem ludzi, a Niebem jest tam cesarz. Zatem wszystkie jego polecenia mają rangę prawa. Z racji zaś hierarchicznej struktury, „grzechem” jest niewykonanie poleceń przełożonych. Chińczyk nie ma prawa samodzielnie interpretować np. etyczności poleceń, gdyż samo ich wykonanie nadaje im walor etyczny. Z kolei dążeniem Chińczyka jest wzrost duchowy wynikający z podążania drogą wskazywaną przez wyżej postawionych w hierarchii. Zatem wszelki brak podporządkowania jest związany z poczuciem winy, gdyż pogarsza jego możliwości rozwojowe. Być może stąd bierze się nasze niezrozumienie chińskiej mentalności w której brak empatii: mentalność tamtych ludzi nastawiona jest wertykalnie, a nie horyzontalnie.

 

W sumie – albo społeczeństwo budujemy na zasadzie strachu przed karą za przekroczenie prawa (typu - więzienie, czy piekło), albo na dotrzymywaniu zobowiązań, gdzie gwarantem jest honor.

członek SKPB, instruktor PZN, sternik jachtowy. 3 dzieci - dorośli. "Zaliczyłem" samotnie wycieczkę przez Kazachstan, Kirgizję, Chiny (prowincje Sinkiang, Tybet _ Kailash Kora, Quinghai, Gansu). Ostatnio, czyli od kilkudziesięciu już lat, zajmuję się porównaniami systemów filozoficznych kształtujących cywilizacje. Bazą jest myśl Konecznego, ale znacznie odbiegam od tamtych zasad. Tej tematyce, ale z naciskiem na podstawy rzeczypospolitej tworzę portal www.poczetRP.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo