Czy samo postwienie pytania jest absurdem?
Przeciwnie. Można zastanawiać się, dlaczego ta możliwość nie jest rozważana zarówno w świecie polityki jak i mediach, a do takich wszak zalicza się blogosferę.
Zatem - czy jest mozliwa taka opcja? Wydaje się, że tak, a wskazują na to wybory, w których, co prawda, zwyciężył Trump, ale podobno oddało na niego swe głosy mniej wyborców niż na Clinton.
Pojawiły się sugestie tyczące np. oderwania Kaliforni od US. Ostatnio zaś wraca kwestia ponownego przeliczenia głosów w niektórych stanach, co wobec faktu, że Prezydenta USA wybierają elektorzy 19 grudnia (ciekawa koincydencja z końcem kadencji prezesa TK), przy stosownym nagłośnieniu sprawy, może stać się punktem zapalnym dla rozruchów mogących zakończyć się walkami wewnętrznymi.
Drugie pytanie dotyczy przebiegu takiej wojny domowej i jej skutków.
Tu sprawa jest nawet bardziej oczywista. Sterowane (przez Partię Demokratyczną) zamieszki mogą przerodzić się w poważne niepokoje, których nie będzie w stanie uśmierzyć policja, a co spowoduje interwencję wojska. Zaburzenia mogą w takim wypadku doprowadzić do przejęcia kontroli nad krajem przez zwolenników Clinton - z tej racji, że stronnictwo Trumpa nie ma jeszcze zorganizowanych struktur decyzyjnych.
Jednak, przy takim scenariuszu, dojdzie do reakcji tego ugrupowania - zwłaszcza w stanach "środkowoamerykańskich".
Dalszy scenariusz - to możliwy rozpad USA na kilka odrębnych struktur regionalnych.
Pozostaje jeszcze rozważyć wpływ takich wydarzeń na sytuację światową. Trend jest jednoznaczny i w zasadzie to przedstawiona sekwencja zdarzeń nie ma nań wpływu: może jedynie nieco przyspieszyć, bądź zwolnić proces. Trendem jest zaistnienie świata wielobiegunowego, gdzie USA, co prawda, będą jednym z biegunów, ale już nie dominującym.
Można sądzić, że Trump, a na to wskazują jego wypowiedzi, zdaje sobie sprawę z konieczności dziejowej i będzie próbował przeprowadzić proces łagodnie, gdy Clinton i jej środowisko, chce utrzymać dotyczczasową sytuację, a to może prowadzić do poważnych zaburzeń.
Oczywiście na bieg wydarzeń mogą nałożyć się inne czynniki. Takim jest wiszący nad światem "miecz Demoklesa" w postaci kryzysu finasowego. Ale nawet to nie zmienia tego zasadniczego trendu - zmiany świata z jednobiegunowego na wielobiegunowy. Jedyną kwestią, a dotyczy to nie tylko USA, ale i całego swiata - zwłaszcza Zachodu, jest pytanie, czy proces zostanie przeprowadzony pokojowo, czy też skończy się ogólnym "mordobiciem".
Komentarze