Skądsiś pojawiło się skojarzenie, że istnieje bardzo duże podobieństwo miedzy kobietą i książką.
Wszystkie książki są piekne, tylko potrzeba stosownych warunków do ich przeczytania. Tu brak jakichkolwiek przeciwwskazań odnośnie odrębnego raktowania kobiet.
Sa takie książki, które raz przeczytane i to pobieżni, zostają odrzucone w kąt, a nawet staramy się zapomnieć ich treści.
I są książki do których zawsze chcemy wracać. Zawsze znajdujemy w nich coś ciekawego, nowego. Taką książkę chcemy mieć zawsze w zasięgu ręki, aby móc skorzystać z treści w niej zawartych. Bez takich książek życie byłoby mniej barwne, mniej wartościowe.
Czyż nie jest tak samo z kobietami? I każdy ma tę swoją ulubioną, a ci, którzy nie potrafią wybrać i ciągle przebierają, wykazują się niedojrzełością emocjonalną. Sami siebie zubażają.
Też analogia....
PS. Żal, że wzrok coraz słabszy i coraz mniej chce misię czytać. Tyle by się jeszcze można było nauczyć...