Mieliśmy wyjść z Riposto w niedzielę rano, ale moje skipperstwo zdecydowało o "rozejrzeniu się" w okolicach Etny.
W tym celu wypożyczony został samochód (60 EU), bez kaucji, bo przecież gwarancją jest jacht.
Gwoli orientacji - w porcie jest info na temat wycieczki na Etnę - 99 EU. To samo na własną rękę - można autobusem, a z parkingu pod Etną na wysokości 1900 m.npm. jest kolejka linowa (30 EU) do wysokości 2500 m. npm. i dalej samochody terenowe do circa 3000 m. npm. (24 EU) + 9 EU - przewodnik.
Można też pieszo - jedyny koszt, to toalety po drodze, bo z daleka widać;-))), a krzaków i załomów skalnych brak. To także zdrowy układ, gdyż inaczej wszelkie odchody, przy tych temperaturach strasznie by oddziaływały na nos; tak jest np. w Nepalu, gdzie podczas trekkingów idzie się w takich oparach wąskimi ścieżkami.
Co można dodać? W zasadzie to Katania i Riposto są portami jachtowymi z których najłatwiej wybrać się na Etnę. A z obserwacji porównawczych: na poziomie 1900 m npm. jest duży parking dla turystów i NIE MA OPŁAT ZA PARKOWANIE. Warto zaznaczyć ten element, gdyż u nas wszędzie, gdzie tylko jest po temu okazja, ściąga się z turystów haracz.
W sumie - na szczycie nie byliśmy - Etna miała chyba przerwę konserwacyjną - żadnych, nawet małych, erupcji nie było. Pogoda kiepska - po dojściu do pierwszego krateru zaczął padać zimny deszcz. Dlatego zwiedzanie ograniczyliśmy do sklepów z pamiątkami (tu ceny kompensują brak opłat za parkingi) i jedną z restauracji, gdzie działał system dogrzewania.
Wracając zatrzymaliśy się oglądając zbocza pokryte lawą wulkaniczną już zagospodarowywane przez przyrodę.
Wcześniejszy powrót pozwolił jeszcze na wykorzystanie samochodu przy odwiedzeniu Taorminy. Niestety, późna pora nie pozwoliła na zwiedzenie wyższych partii miasta - znanych z rzymskich pozostałości.
A w poniedziałek wypłynęliśmy w kierunku Cieśniny Messyńskiej.
O tym już w następnej notce. Też ciekawe doświadczenie z tą Scyllą i Charybdą.
Komentarze