Trochę opóźniło się pisanie kolejnych notek, gdyż chcę je zilustrować zdjęciami, a tu wystąpiły problemy. Pouczenia Administracji tyczące wklejania zdjęć w tekst nie przydały się. Może ktoś mnie pouczy na prive?). Tu robię rodzaj albumu na początku, co nieco zmienia przekaz.
Z uwag wstępnych. Po zakończeniu przygotowań - pozostała kwestia dotarcia na punkt startowy. Jak pisałem - rejs zaczął się w Chorwacji, a ja jedynie "zaliczyłem" fragment, który zaczął się w Bari (, a zakończył w San Vitto lo capo (miało być Trapani) na Sycylii. Obecnie jacht jest chyba w Hiszpanii.
Z Warszawy najdogodniejszym połączeniem był lot z Pyrzowic do Bari. I tu pewne refleksje tyczące kontroli. Jakoś mało sympatycznie, w porównaniu z tym, co miałem okazję doświadczyć w innych przypadkach, było rygorystyczne przestrzeganie zasad dotyczących przewozu rzeczy w bagażu podręcznym. Dotyczy to dezodorantu o pojemności 0,125 l, gdy dopuszczalne przepisami jest 0,1 l. Bardzo to kontrolerowi przeszkadzało. Z takim podejściem spotkałem sie tylko w Polsce. We Włoszech celowo pozostawiłem pojemnik 0,2 l, aby sprawdzić reakcje; tam, po obejrzeniu przedmiotu i uznaniu, że nie stanowi zagrożenia, nie "wydziwiano". Podobnie zresztą w odniesieniu do bagażu; w locie z Trapani do Rzymu już tak w połowie "załadunku" obsługa stwierdziła, że bagażu podręcznego jest za dużo i zaleciła oddanie do przedziału bagażowego odbierając go już na płycie lotniska. Bez żadnych dodatkowych konsekwencji.
Tak więc doleciałem do Bari i bez specjalnych problemów dotarłem do centrum. Tu pojawiły sie problemy, gdyz kapitan przesłał mi SMS z nazwą mariny, ale w adresie było słowo "lungomare", co w opisach Bari kojarzone było z deptakiem w pobliżu centrum.
Tymczasem lungomare to chyba określenie nabrzeża (nie znam włoskiego), a marina była w drugiej części portu - jakieś 3 kilometry. Żaden problem tyle, że w Warszawie było 5 stopni C, a w Bari wieczorem około 30. Trochę brak dostosowania dał o sobie znać.
Ale jakoś dotarłem.
Ponieważ mieliśmy ruszać po południu - pozostało trochę wolnego, aby pobieżnie zwiedzić Bari. Przynajmniej rejon Starego Miasta, co obrazuję zdjęciami.
Kilka słów o organizacji rejsu. Zasadą jaką zastosowało moje państwo skipperstwo było, aby połowę czasu pływać, a drugą przeznaczyć na odpoczynek/zwiedzanie. Myślę, że to dobra relacja pozwalająca także skipperowi po nocnym pływaniu zregenerować siły. Przeloty między portami to około 100 mil z jakąś rezerwą.
Etapem po Bari była Leuca na obcasie włoskiego buta - miejsce rozdzielające Adriatyk od Morza Jońskiego. Ale o tym w nastepnej notce.
W galerii zdjęć - mam jeszcze problemy. W albumie u mnie zdjęcia są stosownie ustawione; tu tak jak je robiłem, czyli niekiedy odwrócone o 90 stopni.
Nie wim skąd ta opcja. Przećwiczę w nastepnej notce;-)))
Komentarze