Obserwując zawirowania wokół przekrętów związanych z tzw. reprywatyzacją jaka miała miejsce w Warszawie jak również w innych miastach, a dotyczy to także pozostałości posiadłości ziemskich (o tym jak dotąd nic się nie mówi), nachodzi mnie jedna, nieodparta myśl:
Czy skala tych wyłudzeń i zawłaszczeń nie przekracza poziomu, który dereguluje normalność działań gospodarczych w Polsce?
W takim przypadku najlepszym rozwiązaniem jest określić te zasady na nowo. Czyli stworzyć nowe uregulowania wszystkich kwestii dotyczących własności - zarówno osobistej, jak i wspólnotowej.
Wydaje się to mrzonką. Jednak jest to "pierwsza jaskółka" odrębnego spojrzenia na te kwestie. Czeka nas bowiem konieczność zmiany systemowej, gdzie muszą być zmienione paradygmaty relacji i celów społecznych.
Wystarczy, że usunięty zostanie podstawowy cel obecnego systemu: bogactwo.
Może zostać zamieniony na dobrobyt.
Już wtedy posiadanie będzie miało zupełnie inne znaczenie społeczne. A przecież świat został stworzony dla wszystkich; nie ma żadnego (poza mentalnie zwichrowanym) powodu, dla którego jakiś procent ludzi miałby wejść w posiadanie świata - a tak się dzieje.
Powtórzę zatem pytanie:
czy powinniśmy zastanowić się nad nowym uregulowaniem praw własności dostosowując je do potrzeb rozwojowych społeczeństwa?