Co jakiś czas pojawiają się u mnie refleksje na temat tej afery. Z pozycji "niedoinformowanego" w tej kwestii. A myśli są dziwne.
Przypomnę ogólniki.
Po zaciągnięciu pożyczek przez Gierka, jak to określił chyba min. Krzak - "będziemy pluć krwią i płacić". I tak było, co zapewne miało też wpływ na nastroje społeczne, które eksplodowały najpierw "Radomiem", a później Solidarnością.
Za wprowadzenie stanu wojennego Zachód "ukarał" Polskę sankcjami, co zaowocowało tym, że zaprzestano spłacać odsetki od pożyczek. Tłumaczenie było proste: nie kupujecie naszych towarów, to nie mamy pieniędzy na spłaty. Zdaje się, że nawet rząd USA "wpłacił" jakąś ratę (do mnie dotarło, że 10 mln USD), aby utrzymać przepływy finansowe.
(Teraz sankcje względem Rosji odgrywają podobną rolę).
Jaki był efekt? Naturalny - papiery dłużne dotyczące polskiego długu zostały uznane za "śmieciowe" i straciły na wartości. Na giełdach płacono za nie 20 centów za dolara. Czyli 20% nominalnej wartości.
I to jest geneza powstania FOZZ. Stworzono system przedsiębiorstw, które wykupywały na giełdach to polskie zadłużenie - we wskazanym układzie cenowym.
Oczywiście wszystkie operacje były tajne i ściśle kontrolowane przez jeszcze tajniejsze służby, a pod nadzorem jeszcze bardziej zaufanych księgowych. Wiadomo - przy takich operacjach zawsze mogą być spore "obrywki" dla organizujących proceder. Pozostaje pytaniem, czy "interes" był korzystny dla Polski per saldo?
Pomijając sprawy etyczne - chyba tak.
I teraz wkracza na rynek Solidarność i pojawia się Balcerowicz, który przeprowadza restrukturyzację długu. Po negocjacjach udaje mu się osiągnąć "darowanie" 50% długu (ale tylko od pożyczek państwowych, gdy od instytucji komercyjnych pozostał on nominalny).
Ogłoszono to jako wielki sukces Balcerowicza.
No tak. Dług wart był na rynku 20 % nominału, a Balcerowicz postanowił wykupić go za 50% - czy to jest sukces?
Patrząc przez pryzmat etyki - być może. Jednak dalsze relacje z Zachodem, który (jak w BRD, gdzie utworzono "fundusz wspomagający" wykupowanie polskich firm), wskazują, że Zachód raczej etyką się nie kieruje.
Jednym słowem Balcerowicz "przepłacił" o 30 % przy wykupowaniu papierów dłużnych "gierkowskiego" długu.
Minęło kilkadziesiąt lat. Mamy już inne spojrzenie na proces przemian jaki u nas zachodził. W tamtym czasie miałem nieco inne poczucie moralności, gdyż akceptowałem "etyczne " działania Balcerowicza. Teraz nie byłbym tak radykalny.
Pozostaje jeszcze rozliczenie "afery". Czy rzeczywiście "służby" uwłaszczyły się na dysponowanych środkach finansowych? Zapewne w jakiejś części tak. Takie są prawa tajnych operacji finansowych.
Ale jest jeszcze inny aspekt sprawy: czy była potrzeba nagłaśniania afery i czy nie była to manipulacja mająca na celu ułatwienie Balcerowiczowi podjęcia decyzji o wykupie długów po 2,5 - krotnym zawyżeniu ich wartości giełdowej? (A warto pamiętać, że pożyczki "komercyjne" skupiono po cenie nominalnej).
Ciekaw jestem opinii Państwa na ten temat. Czy tylko ja mam wątpliwości związane z tą aferą?
Cóż, sprawa jest przedawniona, ale może być nauką na przyszłość.