Tekst rzeczywiście o wiośnie; bez podtekstów, chociaż pewne analogie zawsze znaleźć można.
Otóż od lat kilkudziesięciu nie tylko obserwuję, ale i notuję w pamięci wiosenne sygnały, które odbiegają od standardów w tej dziedzinie. A ten rok do takich należy.
Najpierw - stosunkowo lekka zima z tylko niedługim akcentem morozowo śnieżnym. Symptomem tego jest u mnie kwitnienie oczaru. "Normalnie" zaczyna kwitnąć na przełomie lutego i marca i kończy na przełomie marca i kwietnia. W tym roku kwitł już około 10 lutego.
Drugim elementem, na który zwracam uwagę, to kwitnienie sławetnych mirabelek. Fakt, bez mirabelek - głód by panował u nast straszny, co sygnował znany polityk. Ale moje obserwacje dotyczą okresu jeszcze wcześniejszego tej wiekopomnej deklaracji polityka. Po prostu o tej porze roku zwraca się uwagę na wszystkie "wyraziste" przejawy wiosny, a kwitnienie mirabelek, jeszcze przed pojawieniem się elementów zieleni na roślinach, jest "rzucające się w oczy".
Tyle, że normą kwitnienia jest połowa trzeciej dekady kwietnia. Dziś zaś mamy 8 kwietnia. Można zatem mówić o przynajmniej 2 tygodniowym przyspieszeniu zwłaszcza, że inne przejawy stanu wegetacji wiosennej roślin także odpowiadają takiemu twierdzeniu.
I to napawa mnie niepokojem. Zazwyczaj przyroda kompensuje przejawy "nienormalności". Pamiętam chyba rok 1962, gdy 20 kwietnia śnieg leżał jeszcze w rowach i miejscach zacienionych. Po czym przyszła fala upałów, która spowodowała, że w pierwszych dniach maja było zielono.
Wczesna wegetacja miała miejsce też chyba w 1985 roku, gdy w trzeciej dekadzie kwietnia na drzewach i to tych starych, a nie na krzakach, byłu liście. Nawet dęby były ulistnione. I przyszedł 25 kwietnia silny przymrozek, który zwarzył wszystko. Straty olbrzymie. Drzewa "przypuściły soki" dopiero w czerwcu, ale były to już rzchityczne liście.
Obecna sytuacja, moim zdaniem, nie odbiega istotnie od normy.niemniej - budzi obawy. Lepiej, aby przywracanie normy odbyło się dłuższym okresem chłodów niż jednorazowym "aktem sprawiedliwości" w postaci silnego przymorozku.
Biorąc zaś bod uwagę tę trudna sytuację, suponuję, aby KOD, który mieni się strażnikiem praworządnej normalności, uwzględnił postulat przywrócenia normalności w przyrodzie. To także ważny czynnik normalności. Może nas uchronić przed innymi klęskami i gradobiciem. A 5 lat temu taki majowy przymrozek zniszczył wszystkie związki kwiatów w moim cytryńcu, co uniemożliwiło mi zrobienie nalewek. A jak bez tego żyć? No jak żyć, Panie...?
Komentarze