Tytuł notki wydaje się prowokacyjny, ale może warto dokonać porównań.
W zasadzie media głównego nurtu starają się wytworzyć psychozę nienawiści względem islamu i islamistów. Poniekąd słowo "islamista" ma się już kojarzyć z "terrorysta", a przynajmniej dziczą bez krzty salonowej ogłady.
Tymczasem, może jestem w mniejszości, ale wraz z taką indoktrynacją, naraste we mnie sprzeciw przed tą mową nienawiści.
Czy rzeczywiście islam jest formą zdegenerowania idei religijnej i relacji społecznych? Niejako "miedzy wierszami" pojawia się nieco informacji na temat islamu - i okazuje się, że jest to bardzo interesujący sposób kształtowania relacji międzyludzkich. Wcale nie gorszy niż chrześcijaństwo, a wobec chrześcijańskich (a specyficznie katolickich) dewiacji opisywanych przez media, nawet lepiej rozwiązujący problemy społeczne.
Oczywiście, każdy normalny połykacz informacji natychmiast krzyknie, że wprowadzenie szariatu jest rzeczą brzydką i niesłuszną.
Tak? No to zapytam - DLA KOGO?
Że ogranicza prawa kobiet? Czy rzeczywiście?
Owszem - pewne prawa ogranicza, ale inne znacznie poszerza. Na pewno zmniejsza wpływ kobiet na życie społeczne, ale ich nie eliminuje. Przecież w Pakistanie premierem była kobieta - zatem i w polityce obecność kobiet nie jest zakazana - po spełnieniu innych warunków. Czy zaś w świecie polityki obecność młodych kobiet o hormonalnej emocjonalności, jest korzystna?
Pokazywane egzekucje kobiet przyłapanych na zdradzie są drastyczne. Tylko, czy celem życiowym mężczyzn jest zapewnienie kobietom swobody sesualnej? Czy w imię tego bedą gotowi walczyć?A przecież wynikiem będzie dalsze ograniczenie pozycji mężczyzn. Już teraz , coraz częściej, są jedynie dawcami spermy i płatnikami podatku "od dzieci", przy braku wpływu na wychowanie, a wręcz przy ograniczonym nawet kontakcie z dziećmi.
W takim ujęciu, ograniczenie sfery kobiecej aktywności do głównie rodziny, wydaje się korzystne społecznie, czego dowodem jest dzietność zapewniająca przecież społeczne trwanie.
Islam ma także wiele społecznie korzystnych rozwiązań - choćby zakaz lichwy, która jest głównym czynnikiem ekonomicznego kryzysu, który ponownie zagraża światu.
Czy są inne korzyści? No, chociażby to, że nie będzie obowiązku codziennego golenia!!! ;-)))
Kończąc. Może moje dywagacje budzą zdziwienie, ale proszę mnie przekonać, że nie mam racji. Zarówno z męskiego jak i społecznego punktu widzenia. Bo emocjonalnie to całą "wojnę" można sprowadzić do konfliktu "koziojebców" z "onanistami".