Polska nie ma wielkich zasobów wodnych. A braki opadów są zjawiskiem dosyć częstym. Gospodarka wodna powinna być jednym z priorytetów.
Wieloletnie obserwacje stanów pogodowych powinny być podstawą polityki państwa w odniesieniu do gospodarki zasobami wodnymi.
Nie będzie żadnym odkryciem stwierdzenie, że ta dziedzina była wyraźnie zaniedbana przez ostatnie 25 lat i to mimo dużych anomalii - zarówno powodzi jak i okresowych braków opadów aż do klęski suszy włącznie.
Brak budowy nowych zbiorników wodnych, ale także zaniedbania konserwacji tych już istniejących.
Jednak, z punktu widzenia zapotrzebowania na wodę, znacznie większym problemem jest likwidacja niewielkich, lokalnych zbiorników - zarówno naturalnych jak i sztucznych.
To właśnie te małe jeziorka, glinianki i stawy miały i mają istotny wpływ na regulację lokalnych stosunków wodnych - utrzymują w miarę stabilny poziom wód gruntowych. Ich likwidacja ma bardzo negatywne konsekwencje i przy dużych opadach, i przy suszy.
I chcę tu zwrócić uwagę na aspekt ekonomiczny. Otóż dawniej na wszystkich ciekach wodnych budowano stawy gromadzące wodę. Energię wykorzystywano w młynach, a niekiedy i innych zakładach przemysłu terenowego. Było także sporo małych elektrowni wodnych "na potrzeby własne"
Obecnie te zakłady utraciły rację ekonomicznego bytu - częściowo uzasadnioną, a częściowo wymuszoną przez państwo. Wielkie młyny mielą taniej, a dodatkowo pozwalają na kontrole obrotu żywnością. Już pomijając sprawę, że chleb pieczony z mąki uzyskiwanej w młynach szybkoobrotowych traci walory zdrowotne; obecnie coraz więcej ludzi kupuje mąkę na chleb pochodzącą z małych młynów.
Jeśli nawet ekonomiczna racja bytu młynów jest wątpliwa - to już świadomą polityką państwa jest monopol na produkcję energii elektrycznej, co wobec skrajnie złych przepisów, eliminuje tę formę uzyskiwania energii.
Mówienie i pisanie o rzekomych działaniach na rzecz "ekologicznej" energii, gdy pomija się kwestię małych elektrowni wodnych jest kpiną z obywateli.
Aby móc produkować energię trzeba mieć stosowne pozwolenia - i nie można tej energii spożytkować bezpośrednio; trzeba ją sprzedać państwowemu monopoliście, a dopiero w następstwie ją odkupić.
Ponieważ takie elektrownie są bardzo małej mocy, często rzędu kilowatów - szkoda sobie zawracać głowy. Ewentualna inwestycja zwrócić się może np. po 500 latach.
Dlatego ważnym elementem planu odbudowy stosunków wodnych powinna być mała retencja, ale z uwzględnieniem aspektu ekonomicznego w rachunku ciągnionym. Czyli wsparcie budowy małych zbiorników i ułatwienia w wykorzystaniu energii, także dla celów własnych.
Dodatkowo konieczne są zmiany w prawie budowlanym, gdyż każdy zbiornik jest traktowany jako budowla wodna i wymaga procedur takich samych jak przy budowie domu.
Wskazane założenia mogłyby szybko przyczynić się do przywrócenia stosunków wodnych bliskich naturalnym. Byłyby także elementem rozwoju gospodarczego - wyraźny impuls skierowany na budowę małych urządzeń do wykorzystania lokalnego.
Komentarze