Obecna sytuacja w Polsce jest na granicy przełomu.
Tak wszyscy podświadomie czujemy.
Ale jednocześnie - chyba nie jest tragicznie, skoro nie mają miejsca wybuchy społeczne o narastającej amplitudzie. Jakoś daje się żyć, chociaż coraz trudniej i powoli tracimy chęć do ekspansji - raczej próbujemy utrzymać obecny stan posiadania i standard życia.
Czy te obserwacje są słuszne? Nie wiem. Może to tylko moje odczucia wynikające z wieku i zmniejszającej się chęci do podejmowania działań innowacyjno/rozwojowych.
Zajmuję się ogrodnictwem - prowadzę małą szkółkę pojemnikową roślin ozdobnych. Trochę rozsad (ostatnio ta część "wzrasta").
Działalność jest specyficzna, gdyż najbardziej podatna na nastroje społeczne. Każdy wzrost gospodarczy skutkuje wzrostem zainteresowania sferą upiększania otoczenia.
Kryzys - w pierwszej kolejności obcinane są wydatki z tym związane.
W moim przypadku - kryzys w budownictwie skutkował znacznym spadkiem zainteresowania roślinami ozdobnymi do nasadzeń wokół nowobudowanych domów. Stąd przestawiliśmy się na produkcję rozsad warzyw (pomidory, ogórki, dynie itp.). Bez tego dostosowania - już w tym roku zapewne "zgryzalibyśmy tynk". A tak - wesoło nie jest, ale jeszcze da się przetrwać - chociaż bez żadnych nowych inwestycji.
Drugie ujęcie.
Rozkład sprzedaży sezonowej powoli zmieniał się, gdzie sprzedaż jesienna była coraz bardziej ograniczona. Gross sprzedaży ma miejsce wiosną. Marzec to 2 - 5%, kwiecień - ok. 20%, maj - ok.25%, czerwiec ok. 20%, lipiec - ok.15 % i reszta w pozostałym okresie z tendencją malejącą.
W tym roku wystąpiła zapaść. Pierwsze symptomy pojawiły się w 2 połowie czerwca - znaczący spadek sprzedaży. Lipiec - to już tragedia. To nie spadek o np. 20 %, a o 90 %.
Mamy obecnie kampanię wyborczą. Można wątpić, aby teraz mogły mieć miejsce jakieś spektakularne decyzje rządu pogarszające nastroje społeczne, nawet jeśli sytuacja zbliża się do krachu.
Niemniej - te "moje" wskaźniki są niepokojące.
A do napisania notki skłoniły mnie promocje na używane przeze mnie piwo "Żywiec". Bo to szczyt "grilowania", lato, a tu powtarzające się promocje o znacznej skali. Nie mam nic przeciwko, ale zaczęło mnie zastanawiać, czy nie występuje istotna zbieżność trendu.
Ciekaw jestem opinii - czy moje obserwacje są słuszne?