W tej notce występuje znak tożsamości miedzy wymienionymi w tytule.
Czy jest to podyktowane niechęcią do kobiet, bądź Żydów? Jakimś rodzajem męskiej ksenofobii?
Raczej nie – chodzi o bardzo ogólne skojarzenie dotyczące cech płci i pewnych podobieństw cech narodowych u wspomnianej nacji.
I znowu – to nie żadna próba pejoratywnych skojarzeń. Przeciwnie – nawiązanie do świętych tekstów judaizmu, gdzie Naród Żydowski jest określany, jako Oblubienica Boga.
Taka trwająca tysiące lat indoktrynacja musiała odcisnąć swe piętno na cechach narodowych, zwłaszcza wobec roli kobiety w społecznościach Bliskiego Wschodu.
Jeśli spojrzymy „porównawczo” to łatwo dostrzec podobieństwo zachowań narodowych do cech kobiecych. Przede wszystkim – każda kobieta traktuje świat egocentrycznie. Co ciekawe – nie ma takiej podłości, której by nie zrobiła swej najbliższej „psiapsiółce”, jeśli tylko jest to korzystne dla jej potrzeb, czy pragnień.
Dalej sprawy materialne – posiadanie odgrywa w gronie kobiet zasadniczą rolę i dotyczy zarówno rzeczywiście materialnego posiadania jak i posiadania emocjonalnego. Przekłada się to dodatkowo na dbałość o sprawy najbliższego otoczenia – w zasięgu percepcji.
Chyba nikt nie zaprzeczy, że kobiety nie mają barier w korzystaniu z zasobów materialnych partnera, gdy sytuacja odwrotna nie ma pozytywnych konotacji.
Zarzut pasożytnictwa stawiany Żydom ma tu swoje odniesienie.
Jeśli porównamy rolę kobiety w społeczeństwie i nacji żydowskiej - to cechy dokładnie się pokrywają.
Obecna sytuacja światowa, przynajmniej w zakresie wpływów Cywilizacji Zachodu jest zdominowana judaizmem, a zamiennie można stwierdzić, że feminizmem.
Mamy przecież wręcz wysyp „premierzyc”, „ministrzyc” i innych „spód – NIC”w życiu publicznym.
Skąd to wynika?
Znowu analogie są zadziwiające: Żydzi byli przez wieki traktowani w tych kręgach cywilizacyjnych jako „ludzie drugiej kategorii”. Podobnie jak kobiety.
Obecnie mamy do czynienia z „wahadłem” : te środowiska zaczynają „dochodzić swoich praw”. Stąd atak na wszelkie instytucje starego porządku. Poniekąd uzasadnione z racji tego, że „strona męska” nie wskazuje wyraźnych perspektyw spójnego rozwoju w ramach dotychczasowych zasad.
Z racji feminizowania sfery publicznej – mamy „tolerancję” prowadzącą do akceptacji zachowań dotychczas uważanych za dewiacyjne. Dotyczy to sfery odmienności, zarówno wyglądu jak i różnych form niepełnosprawności.
Zapewne w tym wypadku wystąpi pewien „absmak” u osoby czytającej, ale proszę się zastanowić. Kobiety, jako Dawczynie Życia – mają psychikę przystosowaną do akceptacji odmienności – owocu ich łona, nawet jeśli jest to właśnie „owoc” odbiegający od normy; dla nich zawsze jest to „ich” i należy „dać mu szansę”.
Tymczasem męskie podejście do problemu jest skłonne raczej (lub łatwiej) do rozwiązania w stylu „skały Tarpejskiej”.
We wszelkich „eventach” organizowanych przez środowiska feministyczne a mających na celu propagowanie tolerancji i akceptacji „odmienności” występuje wyraźne wsparcie żydowskie jeśli nie bezpośrednio to poprzez promocję mediów będących w posiadaniu tej orientacji.
Na tym tle – dominacja kobiet w małżeństwie jest preferowaniem postaw tolerancji dla odmienności. Z kolei mężczyzna w związku oczekuje akceptacji swoich decyzji, jakie podejmuje w „zewnętrznych” małżeństwu sytuacjach. Występuje konflikt mentalny – kobiety prezentują i oczekują realizacji ich wizji rzeczywistości. Tego nie da się pogodzić – występuje zmiana ról społecznych. Efektem jest brak spoistości związku – zwłaszcza, że cel jego istnienia – prokreacja i wychowanie potomstwa, do czego potrzeba było kiedyś wspólnego wysiłku, nie wydaje się zasadniczym. Oparcie zaś na zasadzie przyjemności (to cecha kobieca) – okazuje się być za słabe.
W skali społeczeństw „zasada przyjemności” odpowiada „konsumpcji”, co także okazuje się zbyt słabym spoiwem dla społecznego rozwoju – a w tym kierunku wpływy judaizmu rozbudowały swe wpływy.
Na przykładzie małżeństw – tych rozpadających się – można wnioskować o przebiegu społecznego rozwoju tego kierunku przemian. Już teraz występuje znaczna część kobiet samotnych, „wolnych” od obowiązków rodzinnych, a które nie bardzo wiedzą co ze sobą zrobić. Nawet chętnie wróciłyby do poprzedniego stanu tyle, że ich miejsce zajmują już „bardziej rozwojowe modele”.
Sytuacja w wymiarze społecznym wydaje się bardzo zbliżona, a kryzys zbliżający się milowymi krokami aż nadto widoczny.
Jakie jest wyjście z sytuacji?
Sugestią mogą być rozwiązania wskazywane w Cywilizacji Polskiej – podział obowiązków.
Dominacja jednej ze stron zawsze prowadzi do konfliktu.
Także w odniesieniu społecznym: w Rzeczypospolitej nie było konfliktów na tle etnicznym. Te pojawiły się wraz z osłabieniem idei cywilizacyjnej, co miało miejsce w XVII w.
Pewnym wskazaniem może być moja sytuacja rodzinna, gdzie po zawirowaniach nastąpiła stabilizacja, która da się zobrazować sytuacją: na uwagę znajomej, że moja Pani Małżonka spędza sporo czasu przy garach, gdy ja klepię coś na klawiaturze, ta odpowiedziała po prostu „cieszę się, że mam dla kogo to robić”.