Pożar mostu to specyficzna sytuacja powodująca paraliż komunikacyjny i dezorganizację życia miasta.
Wielce zasadnie jest pytanie - kto doprowadził do pożaru?
To, że pod mostem składowane były deski wykorzystywane przy pracach remontowych - to "oczywista oczywistość": miejsce "zadaszone" i korzystne z punktu widzenia prowadzonych prac.
Można się było spotkać z opinią, że to właśnie doprowadziło do pożaru.
Cóż, przy tym poziomie dziennikarstwa - to może się okazać, że winny był wolny dostęp świeżego powietrza z dużą zawartością tlenu, co przyspieszyło proces spalania. Pewnie winny był też wiatr zasilający wspomnianym powietrzem ogień.
Jednak problem jest poważny, gdyż jego skutki można porównać do ataku terrorystycznego.
Powstaje pytanie: kto za tym stoi?
Jak dotąd - nastawianiem na taki rodzaj myślenia wykazywały się dwa środowiska:
- dziennikarze, którzy szukali sensacji - prawdopodobnie na zlecenie, aby wykazać słabość zabezpieczeń antyterrorystycznych,
- "służby" - aby wykazać zasadność swego istnienia.
Można by założyć, że pożar wywołali jacyś menele, którzy sobie chcieli "herbatkę ugotować", ale tam jacyś stróże są - i na to by nie pozwolili. Stąd raczej któraś z pierwszych sugestii.