Mamy przelewającą się hucpę medialnej lemingozy związanej z wyborami samorządowymi.
Tymczasem na sprawę można też spojrzeć zdroworozsądkowo.
Czyli - jaki jest stosunek społeczeństwa do wyborów?
A ten stosunek wskazuje na stopień poparcia obecnych władz.
Mamy bowiem naturalne i bezproblemowe wybory władz lokalnych - do radnych powiatowych włącznie.
I wielką chryję w odniesieniu do wyborów radnych wojewódzkich.
To akurat jest styk między samorządnością a polityką.
Społeczeństwo jest zainteresowane rozwiązywaniem spraw na poziomie lokalnym i totalnie "olewa" politykierstwo "elyt".
Jest bardzo dużo głosów nieważnych w wyborach "wojewódzkich" bo, po prostu, ludzie nie są już zainteresowani tym szczeblem władzy. Nie identyfikują się z nim. Podobnie, jak w przypadku wyborów do władz centralnych.
Cały problem wynika z tego, że politykierzy chcieliby widzieć poparcie społeczne dla swoich ugrupowań, a tu występują zadziwiające różnice w wypracowanych sondażach. Wszelkie kalkulacje i manipulacje - "biorą w łeb". I to stąd oskarżenia o fałszowanie wyborów przez PKW itp. A wytłumaczenie jest proste - społeczeństwo nie akceptuje obecnego "zamkniętego układu politycznego".
Wnioski, jakie się nasuwają, że wybory władz centralnych - zostaną zbojkotowane przez społeczeństwo. Tym razem totalnie, co pozbawi władze możliwości powoływania się na mandat społeczny.