Wokół zbliżającej się kanonizacji JPII.
Oglądałem wczoraj wywiad (częściowo) z Szewachem Weissem w TV Info. Padło tam "określenie "nasz Papież".
Przyznaję, że dopiero dzisiaj nasunęły się refleksje dotyczące tej wypowiedzi.
Jakie?
Ano właśnie. Bo z jednej strony - nie ma niczego zdrożnego w tym, że Żyd polskiego pochodzenia cieszy się z wyniesienia Polskiego Papieża na ołtarze. To zaszczyt dla wszystkich czujących przywiązanie do Polski i polskości.
Jest jednak "drugie dno" takiej wypowiedzi.
Już bowiem samo określenie "nasz Papież" w ustach Żyda ma wątpliwą konotację. Może być uznane za stwierdzenie ulegania przez Papieża wpływom judaizmu, a przecież chrześcijaństwo i judaizm - to różne religie. Dziwne skojarzenia mogą nachodzić, jeśli wspomni się słowa Chrystusa tyczące Żydów a określanych jako "synowie diabła".
W Polsce także pojawia się coraz więcej zastrzeżeń do polityki Kościoła, zwłaszcza wobec postępującej deprecjacji wszystkiego co polskie, a podkreślaniu związków z judaizmem; do takiego stanowiska doliczyć można brak jednoznacznego stanowiska dotyczącego choćby hucpy związanej z Jedwabnem, czy uległość wobec kwestii Karmelitanek w Oświęcimiu.
Moim zdaniem, Ojciec Święty JPII nie przekroczył nigdy bariery wartości na bazie których istnieje oddzielenie chrześcijaństwa od judaizmu. Jego stosunek do tej religii wynikał z uniwersalizmu doktryny KRK, gdzie Żydzi traktowani są na tych samych zasadach, jak inne wyznania; są częścią wspólnoty w człowieczeństwie.
Takie stanowisko może i mogło niekiedy "boleć" niektórych, nacjonalistycznie nastawionych Polaków, ale przecież Papież nie jest Papieżem Polaków, a Kościoła Katolickiego.
Niemniej zastanawiać może, dlaczego wyemitowano teraz, w przeddzień kanonizacji taki wywiad? Czyżby "decydenci" chcieli zaznaczyć specjalną rolę Żydów w tym procesie?
A może zasiać cień nieufności wśród Polaków względem tej Wielkiej Postaci nasyconej charyzmą?
Taka łyżka dziegciu...