Uwaga dotyczy obecnej sytuacji w Polsce.
Sytuacja z jaką mamy do czynienia nasuwa refleksję, że zaistniało zjawisko podobne do lansowanego w latach 80-tych jakim była tzw. "emigracja wewnętrzna".
Czym takie twierdzenie uzasadnić?
Przede wszystkim coraz częściej deklarowane jest publicznie rezygnacja z udziału w wyborach. Po prostu zauważalne się staje, że żadna zmiana w gronie obecnych partii nie przyniesie zmian oczekiwanych przez społeczeństwo.
O ile jeszcze niedawno można było liczyć na jakieś zmiany wraz ze zmianą partii rządzącej - to obecnie widać, że jest to tylko mieszanie w kuble pomyj.
PiS - odwołujący się do narodowej retoryki, wsparł ukraińską hucpę, co zaowocowało wymiernymi stratami w gospodarce (rolnictwo). Swoje "trzy grosze" dorzucił Tusk wsparciem werbalnym i zapewne jakimś wsparciem organizacyjnym, a jednocześnie rząd nie przeciwdziałał antypolskim naciskom z Brukseli w sprawie fałszywki jaką jest niewątpliwie tzw. afrykański pomór świń. Tu chodziło o zniszczenie polskiego rolnictwa na terenach wschodnich.
Można powiedzieć, że sprawa Ukrainy przeważyła w odczuciach polskiego społeczeństwa w odniesieniu do oceny roli spełnianej przez obecne władze. Jest tylko kwestią czasu, jak szybko świadomość społeczna tego faktu stanie się powszechna.
Sprawy załamania gospodarki i spoistości organizacyjnej - czego przykładem jest zajęcie kont woj. mazowieckiego przez komornika, może ten proces znacząco przyspieszyć, gdyż dotyka to żywotnych kwestii dla coraz większej części społeczeństwa.
Chyba na miejscu władz - należy zacząć się bać. Tu już nie da się "zawinąć w sreberko" , tu trzeba byłoby zasadniczych zmian w funkcjonowaniu państwa.
Albo "tęcza".